Myśl zdrady przebiegła po jego głowie... Potém przypomniał sobie Arsena Prokopowicza, i instynktowo rzekł w duchu: — Jeźli on jest człowiekiem ofiary... niech go tam ten nie widzi...
Zrobił to bez namysłu z natchnienia i żywym krokiem zbliżywszy się do dwóch stojących przy stole... po daniu znaku na prędce, iż był tym, kogo oczekiwali, rzekł żywo:
— Ani chwili do stracenia — o nic proszę się nie pytać... rozejdzcie się panowie... dokąd chcecie, nie tu... natychmiast... Zejdziemy się gdzieindziéj a naradzimy w ulicy..
Nie tracąc czasu, najbliższemi drzwiami wysunęli się wszyscy, Albin odetchnął — serce mu mówiło, iż dobrze zrobił.
— Co panu przyszło do głowy? zapytał drugi mężczyzna, żeby nas tak popłoszyć. — To bezpotrzebne tchórzostwo!
Człowiek, który to mówił, był słusznego wzrostu, silny, rumiany, rysów może nie brzydkich, oczów błyszczących, warg rumianych — ale całość twarzy raziła pospolitością, którą tylko jakiś aktorski ton i wyraz, coś przypominającego artystę dobrego teatru — okraszały. Ubiór, ruchy, podrzucanie głową, wznoszenie czoła, wejrzenia studyowane — namysły długie, jakby szukające natchnienia, sposób mówienia deklamacyjny raziły nienaturalnością, wydawały się jako produkta ra-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/310
Ta strona została skorygowana.