odezwał się wskazując jenerała... ja tu przedstawiam żywioł młody, który chce być rozumny szałem, który niepodobieństw i niebezpieczeństw nie widzi, bo je potęgą uczucia, miłości, poświęcenia zwalczyć się spodziewa! My nie widzimy nic niedostępnego... bo przy gorącéj piersi naszéj roztopiłby się lód, rozpalił kamień... W nas wre jak wrzało w młodzieży 1830 roku, gdy listopadowa noc nadchodziła... My nie mamy nic... to prawda! lad! lud pochwycimy i uniesiemy, nie mamy broni, z rękami pójdziem gołemi na ich bagnety, a zdobywszy, a zdobywszy je, na działa... to wiara nasza... Potrzeba walczyć choćby dla tego, że część ludu rozgrzana przez nas woła i pędzi nas... żeśmy mu przyrzekli walkę... że zawrócić się już nie pora...
— Widzisz pan, zawołał tryumfująco wódz, wskazując Albina — on jest najdoskonalszym wyrazem usposobień kraju. Tak — powstanie jest nieuchronném...
— Jeźli niém jest — spokojnie odparł Stanisław, to kraj zgubi. Moskwa go sobie życzy, czeka nań, czycha... da mu rozgorzeć i będzie z niego korzystać na zniszczenie Polski... którego plany są gotowe.
— A Europa? zapytał. Wódz się uśmiechnął.
— Znasz pan ją i europejską dyplomacyą pewnie lepiéj odemnie — nie potrzebuję dowodzić, że dla sentymentu nic ona nie zrobi, a interesu swego nie rozumie jak my...
Wódz się uśmiechał z politowaniem.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/316
Ta strona została skorygowana.