— Narodu? spytał Albin.
— Naród! fikcya! mówił wódz... szydersko się uśmiechając.
— Ja go mam za rzeczywistość! zimno odpowiedział Albin. — Zresztą uczynicie wedle woli waszéj, jeśli zechcecie być z nami, dobrze, nie — pójdziemy sami.
— Pan wiesz, że ja mam silne stronnictwo...
— O stronnictwie żadném w téj chwili wiedzieć nie chcę. — Ojczyzna woła, idą wszyscy.
— WPan jesteś młodzieńcem, nie umiejącym się jeszcze rachować z rzeczywistością... uśmiechnął się wódz.
— W istocie dla mnie nią są ideały... a zadaniem ich wcielenie...
Zamilkli na chwilę.
— Porozumiejmyż się — nieco ostygnąwszy począł wódz, kreśląc tajemnicze figury rozlaném piwem na stole. Pan — wskazał jenerała — nie chcesz powstania a nawołujesz do pracy i zbrojenia się moralnego — pan — obrócił się do Albina — chcesz powstania, ale odrzucasz rewolucyjny pierwiastek europejski, który ja reprezentować tu mam honor, a pragniesz zdać wszystko na domorosłe siły i jeniusze...? nie prawdaż...
Oba towarzysze skłonili głową.
— Nie rozumiemy się więc wcale — mówił daléj wódz, i nie wiem, jakbyśmy tu do praktycznych rezultatów dojść mogli...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/319
Ta strona została skorygowana.