domości. Z wczorajszéj jego bytności na obiedzie wnoszę, iż stoi w tym samym co ja hotelu. Mała rozwaga uczy mnie, że o was wiedzieć nie mógł, jeśli się wybierał wczoraj do kawiarni, wiedziałby, co mu groziło, gdybyście go wy poznali.
— W tém masz słuszność — ale mógł widzieć nie będąc widzianym.
Albin potrząsł głową — Nie — nie wiedział, kto będzie i po to szedł, aby się tego dowiedzieć.
Bóg łaskaw, że ja, jakimś instynktem tknięty, nie wygadałem mu się wczoraj. Jedź więc spokojny, jenerale, ale jedź zaraz, nie tracąc chwili czasu. Czyś się meldował i czy wiedziano twe nazwisko?
— Nie — podałem inne...
— No! to wszystko ocalone jeszcze...
Opatrzność czuwała nad nami, a już my z rąk go nie puścimy... On tam z najwyższą niecierpliwością na mnie oczekiwać musi...
Zatarł dłonie.
— No! panie zbawco! zawołał — teraz gra między nami dwoma!!
Jenerale — chwili nie ma do stracenia, jedź natychmiast... pierwszy pociąg niech cię wiezie, gdzie chcesz, ale precz ztąd...
— Słowo? daj mi słowo — przerwał Stanisław, bo cię nie puszczę...
— Słowo, że nie nie pocznę sam... podchwycił Al-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/339
Ta strona została skorygowana.