— Dobra noc — do jutra...
Albin choć ze wstrętem wyciągnął doń rękę, a Moskal zaspany legł co najprędzéj w poduszki.
W takiém usposobieniu, w jakie Albina wprawiły rozmowy dnia tego, mimo znużenia podróży, choroby i osłabienia usnąć mu było niepodobna, gorączka się tylko zwiększyła znacznie... Miotał się z myślami, co począć z Arsenem Prokopewiczem, i nie znajdował innéj rady na grożące niebezpieczeństwo nad tę straszliwą... śmierć, od któréj właśnie ten człowiek go ocalił.
W pierwszéj chwili gwałtownego oburzenia nie pamiętał na to, że Moskal powstrzymał go nad brzegiem przepaści i uratował bądź co bądź od popełnienia bezrozumnéj zbrodni... Miałże się targnąć na niego? Z drugiéj strony jak było zapobiedz, aby tajny ajent policyjny, a o tém powątpiewać już nie mógł, iż Arsen Prokopowicz był nim — nie wydał wszystkiego, nie zgubił tysiąca ludzi i nie obalił może całéj sprawy? Łamał sobie nad tém głowę napróżno... nie widząc wyjścia z położenia trudnego — musiał wybrać drogę pośrednią zwłoki... fałszu, ociągania się, dopókiby jakiś traf szczęśliwy nie wywiódł go z tego straszliwego dilemmatu... zabicia zbawcy lub dopuszczenia, ażeby przezeń sprawą kraju zgubioną została...
Ranek zastał go jeszcze znękanego i przybitego... Co tu było począć? co począć? Wiedział tylko, że zwlec należy... i postanowił przeciągnąć pobyt jego w Bru-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/342
Ta strona została skorygowana.