Arsen wcisnął mu dziesięć franków, które rozbudziły drzemiącego i poprawiły sprawę.
— Na miłość Bożą, zawołał, zbudź mnie w porę do pociągu... dostaniesz drugie tyle, bylebym go nie chybił...
Garson spojrzał na zegarek, wstał równemi nogami i ubierał się, dla bezpieczeństwa wcale już nie kładąc się na spoczynek...
Tak wszystko się szanownemu Arsenowi Prokopowiczowi złożyło jak najpomyślniéj. Służący postarał się o dorożkę, rachunek, i wyprawił go, gdy w hotelu wszystko oprócz Szwajcara, pilnującego należnéj mu kontrybucyi, spało jeszcze.
Gdy się uczuł w powozie za bramą... zdążając już ku kolei Moskal odetchnął swobodnie i wesoło prawie zatarł ręce... zapalił cygaro...
— No, będą mieli niespodziankę w hotelu! Cha! cha! Ale od czegoż rodacy! niech pochowają... Nie przewidywałem tak prędkiego rozwiązania... ubył mi człowiek użyteczny... potrafimy go jednak zastąpić!
Gdy służąca około ósméj rano weszła ogień rozpalić i nierychło dostrzegła, że śpiący podróżny był trupem, alarmując hotel cały, Arsen Prokopowicz, wieziony pociągiem pospiesznym, daleko już był od Brukseli i po znużeniu spał w swoim wagonie, ułożywszy się nader wygodnie.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/366
Ta strona została skorygowana.