trwała do końca, dała odpłynąć tłumowi... stała jak wryta; gdy się jenerał ruszył, podając rękę matce, drgnęła jak gdyby i ona wyjść chciała, ale pozostała w miejscu. Śledził także ruchy jenerała ów mężczyzną w płaszczu, ale ten, spostrzegłszy wychodzącego, ruszył z przeciwnéj strony kościoła, aby go spotkać w kruchcie i poprzedził go tam nawet...
Już mieli wychodzić, gdy w progu z za odsłonionego nagle kołnierza ukazała się niby litościwie skrzywiona, z kondolencyjnym wyrazem twarz Arsena Prokopowicza, który przywitał jenerała i jego matkę... Stanisław zmarszczył się widocznie, dotknięty ukazaniem się nieprzyjaciela, ale po chwilce przybrał minę obojętną i ukłon oddał zimno. Arsen zbliżył się do niego.
— Co za szkoda tego młodzieńca! rzekł głosem, z którego trudno było rozpoznać, co go natchnęło, politowanie czy szyderstwo — ale to trudno... dawno był przeznaczonym na śmierć — kto wie, może wygrał na tém, iż lat następnych nie dożyje...
Moskal, wypowiedziawszy to dwuznacznie, jeszcze raz się skłonił i zniknął w tłumie. Do powozu trudno się było docisnąć, pułkownikowa musiała zaczekać nieco. Stali jeszcze we drzwiach, gdy tuż obok przesunęła się owa postać z pod konfesyonału, minęła jenerała, podniosła nagle zasłonę... ukazała mu twarz z dwojgiem oczów groźnych i wcisnęła się w tłum...
Stanisław poznał Maryą Pawłównę, tylko jego oczy
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/373
Ta strona została skorygowana.