— Ze służącą...
— Jest w domu?
— Nie ma, wyszła...
— A sługa?
— Nie wiem.
Arsen Prokopowicz spojrzał na numer, wcisnął datek i poszedł na górę, rozmyślając.
— Ba! rzekł, rozumny człowiek zawsze sobie da radę z babami.
Wszedł rezolutnie do pokoju i oko w oko spotkał się z dziewczyną służącą, petersburgskim typem subretki niesłychanie brzydkiéj, otyłéj, ale w pretensyach.
— Marya Pawłowna? spytał żywo...
— Jaka! jaka? kto! podchwyciła sługa.
— Gołąbku miły, rzekł zalecając się i cisnąc w rękę papierek trzyrublowy, który jakoś odpychany, uwiązł w palcach dziewczyny, gołąbku miły, ty mnie nie nadmiesz (wyrażenie moskiewskie, oznaczające nie oszukasz), ja wiem, że jenerałowa Marya Pawłowna tu! Ona moja dobrodziejka, ja ją muszę widzieć... Kiedy ona będzie w domu?
Mówił jeszcze, gdy zakwefiona czarno kobieta ukazała się po za nim i w pierwszéj chwili osłupiała, stanęła. Arsen na szelest się odwrócił, krzyknął i nisko pokłonił.
— Witam Maryą Pawłownę...
Gniew, oburzenie, i nie wiem już jakie uczucia
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/377
Ta strona została skorygowana.