on szczęśliwy, jeśli zasłużył. Pamiętajmy o umarłych, ale nie płaczmy nad nimi, tylko nad sobą...
— Mój ojcze, rzekł jenerał cicho — płaczemy, bo nam źle bez nich...
Westchnął; Michalina, która wiedziała, że jenerał w sprawie ocalenia nieboszczyka odmówił pomocy, zdziwiła się mocno, w głosie i mowie jenerała znajdując wyraz prawdziwego uczucia.
Nie śmiała go spytać — ale oczy jéj zadały mu tak wymowne pytanie, iż jenerał, który spotkał to wejrzenie... zrozumiał je...
— Mało znałem Albina — dodał — i byłem w tak nieszczęśliwém położeniu, żem mu raz w życiu nie mógł pomódz, gdy najwięcéj tego pragnąłem. Szczęściem od niego samego otrzymałem rozgrzeszenie, dodał, bo on mnie zrozumiał.
— Jakto? od niego samego? podchwyciła Michalina (gdyż nikt o podróży jenerała nie wiedział), od niego samego??
— Tak jest pani... daję na to słowo uczciwego człowieka, dodał Stanisław, któremu szło o oczyszczenie się — proszę mnie nie pytać, jak... ale to, co mówię, było.
— A kiedyż ty się z nim widziałeś? zapytała pułkownikowa zdziwiona.
Jenerał zamilkł. — Niedawno — rzekł po chwili — nie dawno...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/395
Ta strona została skorygowana.