wieczek niewidoczny, który za wszystkich robi, pracuje, zdolnością innych przechodzi... powoli a cicho dorabia się fortuny, ale przed panem ministrem, któryby bez niego rady sobie nie dał, stoi w jak najpokorniejszéj postawie, kieruje nim tak, by jemu się zdało, że on wszystko robi, szydzi z jego nieudolności, trzęsie ludźmi i sprawami... i tylko wtajemniczeni o nim wiedzą.
Czasem dla niepoznaki nawet minister łaje go publicznie... co on przyjmuje z pokorą a w przedpokoju się śmieje ze starego bałwana.
Symeon Agatonowicz, syn duchownego z permskiéj gubernii, o czém nie rad był, żeby wiedziano, i czasem nawet mówił o sobie jako o szlachcicu, był w sile wieku; wyglądał jak powinien urzędnik, brody ni wąsów nie nosił, twarz wygoloną miał gładko, na małych oczkach złote okulary... twarz koloru żółto zielonawego nie okazywała wyraźnego charakteru, oprócz może zimnéj obłudy... którą nawet w grzeczności jego czuć było można.
Dosłużył się rzeczywistego radzcy stanu powoli, miał gwiazdę Anny, zajmował stanowisko bardzo ważne, ale, od dawna mogąc przejść na wyższe, nie okazywał ku temu najmniejszéj ochoty.
Jak wszyscy wychodzący ze stanu duchownego Symeon Agatonowicz należał do najzawziętszych demokratów w duszy, chociaż się z tém nie popisywał; szlachty nienawidził i podzielał wszystkie swego stanu i partyi przekonania o wielkich Rosyi przeznaczeniach, o zaso-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/409
Ta strona została skorygowana.