za niego my rządzić będziemy... Ale żeby to wszystko przyszło do skutku, trzeba...
Arsen dokończył.
— No! trzeba rewolucyi w Polsce i będzie — i będzie, ale ukaz wysłać...
Poczęli szeptać między sobą tak cicho, jakby się ścian lękali. Arsen opowiadał i śmiał się, radzca ręce zacierał i oczki mu błyskały.
— Wszyscy się pobiorą, rzekł w końcu — nie ma prawie jednego z nich, żeby nie spiskował — wyjąwszy może arystokracyą, która — czy jéj jest czy nie ma wszystko jedno — bo ta tylko na kamerherów się zda do noszenia kluczów z tyłu...
Zbliżył się powoli szepcząc znowu Symeon Agatonowicz ku biurku swemu.
— Znasz Stefana Aleksandrowicza, tego rozumnego Polaczka, co nam się tu tak mądrze wkręcił, awansował tak prędko... bestya pracowita i zdatna... a taki był oddany nam, taki wierny!! No — co ty powiesz... ja go w ręku już mam... tylko trzymam na sznurku, żeby za jednym razem złowić ich więcéj... Złapałem jego list... on pierwszy spiskowy!
— Kto? Stefan Aleksandrowicz... naczelnik biura w ministerstwie!
— Oni wszyscy tacy! Ich obwieszaj krzyżami, obdaruj rangami, obszyj złotem... nic nie pomoże, jak tam
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/414
Ta strona została skorygowana.