ciego gościa, przed któremi radzca ledwie miał czas schować list do kryjówki. Wszyscy ci panowie przychodzili z biur na wieść o przyjedzie Arsena z jedną żądzą dowiedzenia się, co się działo w Polsce i wszyscy zdali się należeć do tych, co niecierpliwie wyczekiwali wybuchu. Otoczyli kołem przybyłego, dopytując z największą ciekawością o wypadki.
Z ust ich prawie jednostajne dobywało się pytanie. Będzieli co z tego? czy nie będzie?
Nie taili się z obawą, aby uchowaj Boże wszystko się nie skończyło na represyi i uciszeniu. Niektórzy złośliwie z gniewem odzywali się o w. księciu, o chrzcie Wacława... posądzając go, że gotów dla siebie ująć Polaków i nadziejami ich ukołysać. Ale trwoga ta była spóźniona, bo stronnictwo czynu zapobiegło, ażeby w. książę nie śmiał nic przeciwko planom jego przedsiębrać. Miało ono swoich nawet w jego przedpokoju i kancelaryi...
Opowiadanie Arsena uspokoiło zresztą bojaźliwszych... gdyż za jedyny warunek do wybuchu stawił on brankę... a w Petersburgu mimo wahania się na ten krok ostateczny zdecydować było łatwo...
Podjęły się tego różne figury podrzędne na pozór a znaczące wiele w istocie, umiejące posługiwać się takiemi sprężynami i środkami, które im tylko dostępne były.
Arsen w ich ręce złożył losy przyszłości... dosyć
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/418
Ta strona została skorygowana.