złego humoru nazywała, mógł w czémkolwiek do ówczesnych robót należeć.
Jednego wieczora, gdy się najmniéj przybycia jenerała spodziewano, gdyż już był raz przed obiadem, po głosie w przedpokoju poznała go pułkownikowa siedząca z Michaliną. Obie panie zdziwiły się mocno, że przychodził w niezwykłéj godzinie, ale więcéj jeszcze zastanowiła je, gdy wszedł, twarz blada, usta drżące i pomięszanie widoczne. Padł na krzesło milczący, trąc czoło i rzekł do Michaliny:
— A! jak to dobrze, żem ja tu panią spotkał właśnie się tego nie śmiałem spodziewać.
Matka spojrzała nań, a Misia podnosząc się spytała:
— Ale na cóż ja panu przydać się mogę?
Jenerał milczał chwilę, się wahał — począł chodzić po pokoju, rozpiął mundur, był widocznie tak podniecony, tak niespokojny, że mówić nie mógł. Michalina oczyma go ścigała.
— Co panu jest?
— Stanisławie, i ja widzę, żeś nie swój; czy się co stało?
— Dotąd nic, zawołał stłumionym głosem Stanisław, stając blisko Michaliny — ale wkrótce stanie się nieszczęście wielkie! Branka jest postanowioną, dziś w nocy rozpoczną ją... Na miłość Bożą! panno Michalino, pani co masz stósunki... ostrzeż, każ oznajmić natych-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/421
Ta strona została skorygowana.