odpowiedziach, jenerał, któremu wszyscy dziękowali jak zbawcy, przybliżył się do kółka rodziny.
— Panie, rzekł do ojca — cudem prawie udało mi się wyrwać pana Władysława. Jak? o to mnie nie pytajcie, sam nie wiem teraz, jakich użyłem środków... jest wolny. Pozwólcie, ażebym małéj téj posługi, która w setnéj części nie wypłaci tego długu, jaki u was zaciągnąłem za stałą przyjaźń dla mojéj matki — bym posługi téj dopełnił jeszcze... pomagając panu Władysławowi do wyjazdu natychmiastowego za granicę.
Ojciec znowu począł ściskać jenerała, Władek spojrzał nań zarumieniony.
— Daj mi pan słowo, że wyjedziesz — rzekł Stanisław.
Władek wstał i zbliżył się ku niemu.
— Panie Stanisławie, rzekł, teraz mi cię wolno nazywać tém imieniem... panie Stanisławie, nie żądaj tego po mnie.
— Jak to? dla czego? spytał jenerał, razem ojciec i stryj.
— Czyż ja wam mówić to potrzebuję? — po namyśle odpowiedział Władek — czyż wy mnie nie rozumiecie? Od początku tego ruchu byłem w nim, przyczyniłem się, o iłem mógł, do podniecania go, a dziś, gdy na wiarę naszych słów lud, robotnicy wychodzą do lasu, gdy co żyje, spieszy do walki — jabym miał uciekać i kryć się??
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/431
Ta strona została skorygowana.