— Gdzie chcecie, odparł zimno jenerał, wskazując miejsce w powozie. Arsen usiadł.
— Wy znacie hotel Angielski? spytał usiadłszy.
— Znam go... ulica Wierzbowa... I zawołał na woźnicę, aby jechał do hotelu.
— Nie bywacie tam u kogo?
— Nie mam nikogo znajomego...
— Hm! hm! rozśmiał się Arsen, możeby się kto i znalazł, ale cyt!
Jenerał się nie domyślił, Moskal urwał wybadawszy...
— Ej! jaki to z was filut — odezwał się po chwili.
Stanisław pytająco głowę odwrócił.
— A no, jakże, coście to sobie narobili kłopotu z Maryą Pawłowną o kopertę od listu? hę? czemuż jéj było wprost nie powiedzieć, że go pisał... Stefan Aleksandrowicz?
Jenerał pobladł... Arsen śmiał się, ale tym razem do rozpuku, trzymał się aż za boki.
— Wam dziwno, że ja i o tém wiem — rzekł chytrze — ale ja muszę wszystko wiedzieć, choćbym nie chciał, samo ot tak lezie w ręce i w uszy, nie ma sposobu... gwałtem... zatykam uszy, ściskam dłonie... nie obronię się. Komu co przeznaczone...
Wam piękne panie bałamucić, a mnie ludziom sprawiać niespodzianki.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/436
Ta strona została skorygowana.