Nie wiem, czy jenerał domyślał się, co się w duszy poczciwego Macieja działo, czy unikał podlewać oliwy do ognia, ale ile razy przy rozbieraniu lub ubieraniu zaczęła się rozmowa drażliwsza, zbywał go półsłowami i milczeniem. Nie szło to w smak staremu.
— Dałbym coś... myślał w duchu, żeby téż wiedzieć, co on pocznie. Ale to człowiek jak książka po hebrejsku pisana, patrzysz się na nią jak kozioł na wodę — zrozumieć nie można... Żeby miał być zły Polak, nie powiem... ale mu ten mundur swój jad wlał... Nie darmo tyle wieku spędził z nimi... I ta djablica!
Machnął ręką...
Tu pan Maciéj zwykł był uroczyście odbywać przegląd drogich pozostałości z roku 1831... Miał szablę, pistolety, z których jeden bez kurka, bo kula urwała go w bitwie; miał zaśniedziałą ładownicę i z ubioru jedne skórą wyszywane szarawary. Dziwna rzecz jednak. Maciéj od tych lat ani urósł, ani utył, a część owa stroju, gdy ją włożył na siebie, nie zakrywała mu już kostek, gdy tymczasem przypomniał sobie, że dawniéj na ostrogach zwieszoną była... Przechodziło to pojęcie Macieja i skłonnym był do upatrywania w tém sprawy nieczystéj siły. Zwykle po monologu, po obejrzeniu remanentu, stary szedł sobie do piwiarni, gdzie się było można różnych ciekawych rzeczy dowiedzieć i ciekawych napatrzyć ludzi... Porobił tu znajomości różne...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/450
Ta strona została skorygowana.