stał tam Michalinę jak zwykle... Dwie kobiety szeptały, tając przed nim, że Władek już był uszedł z Warszawy... W kraju walka się rozpoczynała.
Rosyanie z wyrachowaném lekceważeniem i powolnością brali się do niéj, trzymali obronnie, dozwalali gromadzić, zdawali chcieć okazać się umyślnie bezsilnymi... Tymczasem co było gorętszéj krwi, serc żywszych... szło ze swymi stanąć w szeregach na śmierć wyznaczonych...
Władek wyszedł z innymi już przed dniami kilku... ukrywano to przed p. Stanisławem, który o niego nie pytał. Gdy wszedł tego wieczora, właśnie Misia opowiadała pułkownikowéj o ostatniéj szczęśliwéj potyczce, jak tam ich rękami szyta chorągiew z orłem, pogonią i aniołem powiała w powietrzu, witana pieśnią wojenną... Na widok wchodzącego obie panie zamilkły. Michalina spojrzała na jenerała, starając się zbadać fizyognomią i znalazła ją jakoś spokojniejszą, prawie weselszą niż kiedykolwiek... wypogodzoną.. Coś czulszego miał w oczach, jakiś błogi wyraz w ustach... zdawało się, że ciężar spadł z piersi i ramion tego człowieka.
Podbiegł ku matce, całując jéj ręce, uścisnął dłoń Michaliny, rzucił się na krzesło...
Ten pozór wesołości jakoś nie mile dotknął Misię.
— Adnmiruję pana Stanisława, rzekła po chwili...
— Mnie? a! to prawdziwie coś nadzwyczajnego! pani! mnie?
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/453
Ta strona została skorygowana.