dzi, myśmy dzieci niedoli, wychowane wśród narzekań, a to nam wiele sił odbiera. Nauczyliśmy się stękać, nie mogąc nic robić. Na to jeden ratunek — czyn. Kto się czuje nieszczęśliwym, osłabłym, ten powinien pracować.
— A siły? spytała Michalina.
— Siły się czerpią w pracy...
— Gdyby ta teorya pańska mogła być prawdziwą!
— Jest nią, pani... Na wszystkie ludzkie bóle praca, na znużenie praca, na rozpacz praca... praca zawsze, wszędzie...
— I na wieki wieków, amen! dodała Michalina.
— Tak pani!
— A cóż robić?...
— Najpospolitszą rzecz w świecie, to co pod ręką.. co się zdaje najmniéj godném zajęcia... Moje lekarstwo jest tak uniwersalne... jak...
— Świętéj pamięci Leroy! przerwała śmiejąc się matka.
Jenerał wstał spojrzawszy na zegarek, ale jakby mu się żal zrobiło opuścić matkę, siadł znowu, począł ją całować po rękach, pieścić jak małe dziecię. Michalina patrzała, serce jéj biło mimowolnie, pierwszy raz w tym człowieku zimnym odkryła uczucie prawdziwe, głębokie... wątpiła już, by kochać, nawet matkę, był zdolnym. W téj chwili, gdy przyklękał przed matką, zdał się jéj innym, zmienionym... opromienionym...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/459
Ta strona została skorygowana.