je dobyto i schować nie miano czasu. Co dziwniejsza, cały ubiór urzędowy jenerała, jego wicemundur, garderoba uniformowa, kaski... itp. wyciągnięte leżały na kupie. Na stoliku potargane i z różnemi rupieciami pomięszane ordery... Maciéj osłupiał, gdyż w czasie całéj swéj służby przy jenerale nic się podobnego nie przytrafiło...
— Cóż to tu było? co on tu bezemnie powyrabiał? zawołał do siebie — czegoś szukał i nie mógł znaleść?
Spojrzał na drzwi od sypialni, były zamknięte. Poszedł więc obejrzeć pozostałe pokoje i znalazł w nich także ślady jakiegoś nieporządku niezrozumiałego, wiele drobnych rzeczy brakło, inne były wzięte, rzucone... do niektórych poczepiane jakieś kartki i numera. Maciéj się zamyślił głęboko.
— Takie to czasy! rzekł w duchu — wszystko się przewraca do góry nogami, kiedy już i on takiego mi nieładu narobił. Ale gdy się go spytam, ciekawym, jak mi się wytłómaczy!!
Żeby był poczekał na mnie... nie! niecierpliwy jak ojciec nieboszczyk, szast, prast... tędy, owędy... a teraz stary musi robić porządek pół dnia, gdy na porozrzucanie nie potrzeba było i pół godziny... Ale to z tymi młodymi...
Spojrzał na komin.
— Co on z papierami tu robił!
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/462
Ta strona została skorygowana.