— Ani jednego.
— Ale posłuchajcie mnie... na miłość Boga posłuchajcie, nie pożałujecie. Ja jeden mam litość nad wami.
Kobieta ruszyła ramionami.
— Nie płaczcie a starajcie się pomścić, Maryo Pawłowno... Stanisław Karłowicz łajdak, kłamca, płut, on żyje, on nie umarł, on uciekł do powstania, do lasu! Ot co!
Z krzykiem, rzuciwszy listy na ziemię, jenerałowa podbiegła ku niemu.
— Co ty mówisz! on żyje! coś powiedział! powtórz! on żyje! Człowieku, ja ci dam milion za życie jego... ja ci oddam wszystko, co mam!!
Arsen Prokopowicz ruszył ramionami...
— I wy mówicie, żeście się tylko pomścić chcieli!! zawołał.
Marya płakała. — Skłamałeś! krzyknęła, bezczelny! śmiesz jeszcze teraz się naigrawać..
— Ale poczekajcież, zimno odparł Moskal, nie szydzę, nie kłamię, mam poszlaki, że on żyje i uszedł... Jeśli mnie potraficie posłuchać, rozpowiem wam wszystko...
Nie odpowiedziano mu nic, spojrzał, począł mówić powoli. Widocznie jak każdego dobadującego się myślą rzeczy ukrytéj jego wynalazek go rozpalał, roznamiętniał, dowodził z talentem, że miał słuszność,
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/489
Ta strona została skorygowana.