— Wygląda jak różyczka!.. a jest jéj dobrze na świecie i dla tego, rozumne dziecię lepszego nie szuka...
— I nie poszła za mąż?
— Nie myśli o tém wcale...
— Ale drudzy za nią myśleć przecie o tém muszą...
— To napróżno... Misia jest troszeczkę uparta... a ja bardzo ją kocham...
Matka wymówiła to bardzo z przyciskiem. Jenerał zamilkł, był widocznie zakłopotany. — Milczeli dosyć długo.
— Wszystko gotowe do śniadania, odezwał się syn, widocznie usiłując odwrócić rozmowę, możebyśmy przeszli do drugiego pokoju? Matka o mało nie wydała się trwogą, którą uczuła, żeby ją syn do mieszkania wczoraj w nocy widzianego nie zaprowadził, zmięszała się nieco, zawahała, ale jenerał nie bardzo zważał i nie wytłómaczył sobie tego wzruszenia, podał jéj rękę... poszli. — Widząc, że zmierzają ku temu mieszkaniu kobiecemu, które wczoraj w nocy oglądała, pułkownikowa, nie wiedząc, że z niego rano usunięto ślady pobytu Maryi Pawłownéj, przelękła się znowu; zwolniła kroku... nie wiedziała co począć... Lękała się, by syn nie postawił ją w przykrém położeniu i nie zmusił do zapytania... ale rzut oka ku roztwartym drzwiom uspokoił biedną, postrzegła, że się tam wszystko inaczéj upo-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/57
Ta strona została skorygowana.