Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

rządkowało. Nie uszło jéj oka, iż portret wczorajszy zniknął, to także dodało otuchy.
Pokoje w prawo staraniem służby i Mateusza wyglądały teraz najniewinniéj w świecie; stary, otrzymawszy pozwolenie, wymiótł z tych do najmniejszego szczątka po Maryi Pawłownie... pootwierał okna, ażeby kosmetyki zapachy wywietrzały... część ta domu była do niepoznania a pułkownikowéj zdawać się w istocie mogło, że śniła to, co opłakała wczoraj.
Herbata i śniadanie stały gotowe, słudzy czekali na rozkazy.. weszli i zasiedli milczący. Biednéj podróżnéj ani jeść, ani pić się nie chciało, wczorajsza jeszcze paliła ją gorączka. Zamyślona, pod ciężarem tego co z sobą przywiozła, co tu zastała, wahała się, jak rozpocząć rozmowę. Jenerał także był pomięszany i mimo wesołości z pierwszego uścisku macierzyńskiego zaczerpniętéj, chmurniał co chwila widoczniéj, oblicze się zasępiało. I on lękał się. Przybycie nagłe matki nie mogło być bez ważnéj bardzo przyczyny, znał wstręt jéj do tego miasta.. Obawiał się, by już coś nie zasłyszała i nie przyjechała spytać go o rachunek.. Ten niepokój zwolna wypiętnowywał się coraz wyraźniéj w jego męskiem licu. Chwilę rozmowy stanowczéj pragnęła wszakże matka odłożyć jak najdaléj, nacieszyć się dzieckiem nim je i siebie zasmuci... zwlekała widocznie. Służba téż, kręcąca się około śniadania, czyniła niepodobieństwem otwartsze wynurzenie się... czemu i syn