w nim wybuchem wulkanicznym ozwie czucie i serce, czasem rzuci nim instynkt ludzki; u Moskwy barbarzyństwo się wyżyło, straciło instynkt i ten majestat pierwotny a natomiast przywdziało modny płaszcz ulicznic cywilizacyi...
Z tego dwojga sklejoną jest ta istota, która w Europie gra rolę dobrze wychowanego Moskala, a w domu jest czémś nieokreśloném, stokroć wstrętliwszém od Kirgiza i Kałmuka... któremu ma być nauczycielką i przewodnicą.
Myślał Stanisław, dla czego Marya (czuł jéj dłoń w tych książkach) wybrała dla niego to, czego nie cierpiała sama... i łatwo mu było odgadnąć, iż w téj chwili pragnęła go ściągnąć na ziemię, nakarmić rzeczywistością, umysł ostudzić i zobojętnić.
W celi lazaretowéj był sam, ale ona miała choć pół okna, którém zaglądało słońce... powietrzem jéj można było odetchnąć... i chód nieznośny żołnierza na warcie... nie nużył swą monotonią zabójczą, ani oko tego stróża w szybie drzwi się już nie ukazywało...
— Niech się dzieje, co chce... rzekł trzeciego dnia... każą mi żyć... będę żył, jeśli potrafię...
Niecierpliwiło go tylko, iż o Władka upomnieć się nie mógł. W tydzień doktor mu przyniósł kartkę od jenerałowéj i szepnął, że odpisać może... Stanisław skorzystał skwapliwie z téj zręczności — i nie mówiąc nic o sobie, zaklął o ocalenie Władysława. Trzy dni
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/581
Ta strona została skorygowana.