Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/626

Ta strona została skorygowana.

Nie był przykrym dla żony, owszém okazywał jéj wdzięczność, czułość, poszanowanie, ale szczęśliwym nie był. W każdym jego słowie odbijało się cierpienie płynące ze źródła, którego Marya Pawłowna dosięgnąć nie mogła... Sączyło się ono z tych głębin i przepaści, które tylko duch Boży nawiedza... Były chwile, gdy jenerał jakby odrętwiały okazywał się spokojnym, uśmiechniętym, ożywieńszym nawet, ale najmniejsze, niepostrzeżone tchnienie jakieś z zewnętrznego świata... przywracało stan pierwotny, normalny, chorobliwy.
Marya kochała go tak namiętnie, iż nawet z tém brzemieniem był jéj, miłym. A czegożby nie poświęciła, aby uleczyć i orzeźwić!
Wiele w początkach rachowała na czas. Przyniósł on ulgę jakąś, ale działanie jego, doszedłszy pewnego kresu, zatrzymało się i przestało być widoczném... Od r. 1865 do 1869 jenerał pozostał jednym. Dopiero u łoża biednego wygnańca odświeżone kraju wspomnienie wywołało zmianę — ale na gorsze. Odżyły żale, niepokoje, zgryzoty...
W rozmowach z żoną odzywały się znowu.. dziwne pragnienia jakieś, tęsknota za krajem zdwoiła.
Z dawnych stósunków petersburgskich pozostały jenerałowéj znajomości, przyjaźnie, węzły, które w jéj przekonaniu rozerwać się nie były powinny. Rachowała na niektórych ludzi... O powrocie do Rosyi marzyć nie było podobna, z dzienników rosyjskich przeko-