sko-austryackich służyły za podstawę. Przed mężem jednak wahała się jeszcze z objawieniem swéj myśli, chciała wprzód stronę jéj praktyczną obmyśleć. Przypadek, który jenerałowi nastręczył spotkanie z umierającym poetą, zbliżył Maryą Pawłównę do dawno znanéj w Petersburgu i Moskwie rodziny.
Jedyną rozrywką dla obojga państwa były ciągłe po muzeach pielgrzymki. Raz, gdy w dawném Museo Borbonico oglądali ową sławną kameę, jedyną w swym rodzaju, jenerałowa usłyszała za sobą rozmowę rosyjską, odwróciła się mimowolnie i spostrzegła za sobą stojącego siwego mężczyznę z młodziuchną panienką... Ten ujrzawszy twarz jéj, cofnął się aż zdziwiony, potém poskoczył krok naprzód i nie zastanowiwszy się zawołał — Marya Pawłowna! Jenerałowa zarumieniona, bo nie chciała, by widział Stanisława żywo zakryła go sobą i z uśmiechem a dobrze odegraném, zresztą w części rzeczywistém zdziwieniem odpowiedziała — Aleksander Nikitycz!!
Na pierwszy rzut oka w starcu tym znać było potomka staréj rodziny arystokratycznéj, któréj krew azyatycka na typ europejski się ukształtowała. Aleksander Nikitycz miał rysy szlachetne, którymi wiek delikatności i wdzięku nie odjął... ale piękność ta męzka zarazem marmurowo była zimną. Znać było z twarzy, że człowiek ten nauczył się śmiać, płakać, gniewać, radować, nie czując wesela, smutku ni rozdrażnienia... No-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/629
Ta strona została skorygowana.