stał na Kaukazie, wychowywał starannie i kochał jak dziadowie wnuki kochać powinni...
Anna Aleksandrowna, stojąca właśnie przy nim, wysmukłéj postaci, śliczna blondynka z niebieskiemi oczyma, pomimo świeżości i wdzięku młodości. nie miała arystokratycznych rysów dziada. Była to piękność nieco pospolita, wieśniacza, biała, różowa, bujno rosnąca, miłego oblicza i wyrazu twarzy... ale jeszcze jakby ze snu dziecinnego nie przebudzona. Mimo lat swych siedmnastu było to dziecię wesołe i szczęśliwe, wpatrujące się oczyma zdziwionemi w tego kościanego, zimnego dziadka.
Aleksandra Nikitycza nie widziała jenerałowa od bardzo dawna, znikł był jéj z oczu przed rokiem 1861, wyjechawszy za granicę, nie wiedziała nawet nawet, czy zna życie jéj, losy i przebyte koleje. Grzeczne bardzo przywitanie dowodziło w każdym razie, iż hrabia nie wahał się znajomości odnowić; a znając go Marya Pawłowna była aż nadto pewna, że niedyskrytnego pytania ani słowa obawiać się nie może. Była przez chwilę w niepewności, czy ma męża mu przedstawić, gdy usłyszała, że jenerał żywo po cichu się oddalił w głąb muzeum, dając jéj do zrozumienia, iż znajomości robić sobie nie życzy. Marya Pawłowna pozostała więc sama z senatorem i jego wnuczką, zakłopotana nieco ale rada, że rodzinną mowę usłyszała, że zobaczyła kogoś z dawnych znajomych. I ona tęskniła za krajem...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/632
Ta strona została skorygowana.