tem się usprawiedliwić przed samym sobą i szuka winy w niedoli i widzi kary, gdzie może być tylko próba... a w końcu, aby nie potępić siebie, potępia ofiarę.
Wszystko to działo się po za plecami jenerała, który o niczém nie wiedział, zdał on siebie i cały kierunek losów swych na Maryą, posłusznym był jéj jak istota pozbawiona woli i nie pragnąca jéj odzyskać.
Po kątkach płakała kobieta mimo swéj dumy i męstwa, mężowi jednak okazywała zawsze jeśli nie wesołą, to spokojną twarz...
Jednego wieczora gdy siedzieli na balkonie w Crocellach, patrząc na płonący Wezuwiusz i cicho szemrzące morze... Marya odezwała się:
— Wszystko to bardzo piękne... ale kiedy się nie ma własnego kraju — obcy najpiękniejszy znuży wreszcie... nie znajdujesz, że moglibyśmy ruszyć gdzieś indziéj, gdzieś daléj, gdzie może nie byłoby tak czarownie, ale téż nie tak samotnie i gdzie proza życia odwiodłaby od snów i marzeń niebezpiecznych?
— Ale dokądże i jak jechać? — zapytał obojętnie jenerał — ja już nie wiem, choć mi to wszystko jedno...
— Neapol z całą swą pięknością trochę przybrukaną — rzekła Marya — nie jest stolicą europejską... nie ma w niém towarzystwa... są przyjezdni i malkontenci pozamykani... Wiesz co? a gdybyśmy... pojechali choćby do Wiednia? ztamtąd o trzy kroki jest kawałek twéj kochanéj Polski, w któréj już byłbyś jak w domu.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/642
Ta strona została skorygowana.