się Ilija, bobyście państwo myśleć mogli, że za nimi w ślad gonię i gotowibyście mnie uważać za... no! za urzędnika trzeciego oddziału, stróża porządku spółecznego, vulgo szpiega. Ze wszystkich posądzeń, jakie na człowieka spaść mogą, jest to jedno z najnieprzyjemniejszych...
— A jedziesz pan, dokąd? — zapytała jenerałowa.
Nizin zawahał się trochę — Myślę, że pojadę na Wiedeń, do braci Serbów, Kroatów, Czechów, Bulgarów i t. p. Chciałbym nawet zwiedzić Czarnogórę, gdzie się najwzorowiéj pono przechowała pierwotna tradycya słowiańska. Zresztą któż to wie, gdzie człowieka losy zaniosą...
Jenerał nie przyznał się wcale, że także ma jechać do Wiednia, spojrzeli tylko na siebie z żoną. — Nizin towarzyszył im chwilę jeszcze.
— Aż mi rzeźwiéj — szepnął — żem trochę swoim językiem pomówił; były już chwile, że miałem ochotę sam do siebie w głos jak w tragedyi klasycznéj prawić monologi... Ten włoski język nic do rzeczy... wypieszczony, wygadany... coś mi się tak wydaje, jak gęba staréj kobiety, któréj dużo zębów powypadało... W naszéj mowie jeszcze wszystkie białe i zdrowe...
Jenerał rozśmiał się.
— Tak — rzekł — bo wiele z nich jeszcze nie wyrosło.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/656
Ta strona została skorygowana.