kusę było narażonym, jak ja, dziś Maryą Pawłownę zoczywszy. Naówczas po nad fale wynurza się głowę... Was nie śmiem nawet pytać, co tu robicie i jakim przypadkiem??
— Widma przenoszą się z miejsca na miejsce jednym wiatru podmuchem — rozśmiała się smutno Marya — jesteśmy tu, zupełnie jak wy, aby się w Lecie zanurzyć...
— Zapewnę na całą zimę? — spytał kniaź.
— Któż to wie — przerwał długie swe milczenie jenerał — jeśli nam będzie dobrze, zostaniemy... jeśli się znudzim, popłyniemy daléj — Chi lo sa?
— Jedziecie państwo z Włoch? — rozśmiał się kniaź. — Poznaję to po téj zdobyczy, która Stanisława Karłowicza zdradziła.
— Byliśmy we Włoszech! — szepnęła jenerałowa, rumieniąc się.
— A! jakżeście państwo szczęśliwi — żywo, zapomniawszy się, zawołał książę; — cóżbym ja dał, żebym mógł raz tam zajrzeć i te cuda oglądać; ale człowiek jest niewolnikiem obowiązków.
Słowa te znać mu się wyrwały mimowolnie, bo już je chciał czémś zatrzeć, gdy jenerałowa pochwyciła go za nie.
— Wszakżeście mówili, że jesteście na urlopie i swobodni.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/664
Ta strona została skorygowana.