wcale nic nie warto — ależ... to przecie chorągiew... a póki nowéj nie ma i ta dobra...
— Niezabawne rzeczy mówicie — przerwała jenerałowa — a mieliście przecie po młodemu się bawić w Wiedniu...
— A! to swoją drogą, zaśmiał się Ilija — ja już, niech pani daruje, mam kochankę... Proszę spojrzeć, tam w trzecim rzędzie krzeseł, czwarte od brzegu, gdzie obok moje miejsce próżne! Widzi pani, co za cacko dziewczyna! A wystrojona, a trzyma się! No! to trzeba im przyznać, że u nas i w salonie trudno znaleść taki szyk! A to — proszę pani, prosta magazynierka, co perfumy sprzedaje... Pozawczoraj się w niéj pokochałem przez okno, poznałem i dziś bilet kupiłem do krzeseł.
Marya smutnie spojrzała na niego i nieco surowo...
— Nie ma przecie w tém nic złego, rzekł Ilija — ale żeby człowiek jak był polityką zajęty, proszę pani, młodości zupełnie z głowy i serca nie wypędzi...
— No, to idże pilnuj pan swéj dulcynei — przerwała Marya, bo oto oficer w białym mundurze bardzo się coś pochyla blisko z drugiego rzędu do czułéj rozmowy...
Nizin rozśmiał się.
— My, teraźniejsza młodzież, rzekł — nie jesteśmy wcale zazdrośni.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/670
Ta strona została skorygowana.