jest Rosyanka... nie przeszkadza jéj to mieć uczucie sprawiedliwe dla Polski — możecie mówić śmiało...
Wciągnięty do loży, zaprezentowany Maryi, Tur tłumiąc, jak mógł, odzywający się kaszel, siadł w kątku i zadumany pozostał do końca. Wyszli więc razem, a powóz, oczekujący u drzwi, zawiózł ich do hotelu Munscha. Ubrany ubogo, ze swą twarzą wybladłą i schorzałą Tur wydawał się paradnéj służbie hotelowéj jakąś bardzo dziwną postacią, nie bywałą w tych sferach. Późno już było, gdy podano herbatę... Widząc męża ożywionym, wesołym prawie, Marya, która czuła za to wdzięczność dla nieznajomego, podwoiła dlań uprzedzającéj gościnności.
Tur po długich walkach z chłodem ludzi, do których zbliżać się musiał, uczuwszy tu trochę życzliwości, ożył jakby na nowo. Smętna twarz mu się uśmiechnęła... zapomniał o tém, co go czekało za progiem.
W pierwszéj chwili Marya i mąż jéj przyznali się zaraz, iż mają myśl udania się do Galicyi. Spojrzeli pytająco na tego, który z tamtąd powracał, ale Tur nie zebrał się ani na odpowiedź, ani na radę żadną. Nie chciał zachęcać ani zrażać.
— Znacie państwo tę prowincyą? zapytał po namyśle.
— Dosyć, że jest polską, odezwała się jenerałowa. Przecież Polska, która na rozćwiartowanie się skarży,
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/676
Ta strona została skorygowana.