Wytłómaczoném to będzie dla czytelnika, gdy mu powiemy, iż tym jegomością był niezbyty Arsen Prokopowicz, którego przeznaczenie zaniosło właśnie na tę chwilę do Wiednia. Czcigodny członek komitetu urządzającego, odkarmiwszy się już dobrze na pensyi i wyderkafach królestwa, jeździł tego lata za urlopem do Baden. A że tęsknoby mu było samemu długą podróż odbywać i trudnić się wszystkiemi szczegółami podróży, uznał właściwém pożyczyć sobie za gospodynią pewną panią aptekarzową z Leszna, z którą był zrobił znajomość czułą. Osoba nie była ani nazbyt młoda ani bardzo ładna, ale śmiała, rezolutna, pokaźna i jak na swój stan wykształcona. Arsen Prokopowicz bywając w jéj domu (owdowiała bowiem od roku) nałogowo przywykł do jejmości, którą żaden skrupuł religijny nie wstrzymywał od zamążpójścia za Rosyanina, ku czemu téż zmierzała. Z nią odbywał przejażdżkę tę urzędnik... Na szturmujące zapytania towarzyszki, coby to wszystko znaczyło, p. Arsen odpowiadał zżymnięciem ramion tylko i ruchem ręki dla pozbycia się natrętnéj. To do was nie należy, rzekł, to moja osobista sprawa! Pustiaki! daj mi pokój...
— Ale w powozie tym siedziała kobieta... przerwała aptekarzowa.
— No, choćby i tak? nie mam potrzeby się tłómaczyć, ani wy się macie czego obawiać... to rzecz polityczna.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/682
Ta strona została skorygowana.