Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/694

Ta strona została skorygowana.

kom przyszłym na dokonaną nad nim zbrodnią... Lecz biada grodom, które życie ustępujące z nich powolnie na długie, mizerne konanie skazało. Stoi tam wszystko, co mieściło w sobie potęgę, co było życia skorupą, w czém grały siły przed laty zwycięskie, ale głazy te, mchem i pleśnią a prochem i kałem okryte, urągają się przeszłości... Czepia się do nich znędzniała rzeczywistość, lepi do nich jak jaskółcze gniazdo życie powszednie, chciwość wyrywa cegły, podłość ściera z marmurów pamiątki... Kostnieją członki rozpaść się nie mogąc i magni nominis umbra pozostaje z wieku na wiek świadectwem znikomości rzeczy ludzkich..: Zamki bez królów, kościoły bez kapłanów, pałace bez panów, chaty bez ludu, ulice zarosłe i kałużami zaplwane a na tém wszystkiém mrówia trochę skarlałego ludu, który się wielkim mniema jak chrząszcz w żółwiéj skorupie... choć ona nie z jego krwi wyrosła... Z każdym dniem ściera się jedna tradycya i rodzi fałsz nowy na ruinach, co rok rozbija się jakaś ściana, by wpuścić nędzę tam, gdzie królował przepych... nareszcie robactwo rzeczywistości osnuwa, objada, szczerbi, maże, póki z majestatu nie zrobi poczwarnego czegoś, co nie jest starém, nie będzie nowém, nie może być wygodném a piękném być przestało...
Do tego stanu, dzięki Bogu, jeszcze nie doszedł Kraków nasz, ów mały Rzym, owa polska Pompeja... stolica, nad któréj losami krwawemi łzyby płakać mo-