Jenerał podał rękę, przeprowadzając do jéj pokoju, gdy w salonie wstrzymał go Mateusz...
— Proszę jenerała, przyjechał ten... ten... a! jakże mu to imie Arsen Prokopowicz...
Na te słowa gospodarz puścił rękę matki...
— Cóżeś mu powiedział?
Że jenerał na daczy...
A więc...
Ale on wie, że pan jenerał tu, bo powiada, że wczoraj na dworcu pomagał pułkownikowéj.
— On! wzdrygając się odparł gospodarz.
— I prosi aby go wpuszczono na chwilę...
Jenerał się zawahał... i rzekł zniecierpliwiony.
— No — to go przyjmę... idź...
Spojrzał jenerał w zwierciadło, które już było odkryte, postrzegł sam zmianę twarzy, przybrał pożyczaną jakąś fizyognomią wesołą i ledwie miał czas się przygotować na przyjęcie natrętnego gościa, gdy do salonu wyświeżony, śmiejący się, z dziwnym pospiechem wpadł ten jegomość, którego wczoraj pułkownikowa spotkała na dworcu...
Spotkanie tych dwóch ludzi może dla oka profana nie miałoby było nic tak szczególnego. Forma przyzwoita pokrywała znać wszelkie uczucia silniejsze, niż zwykle objawiają się w zetknięciu dwóch istót obojętnych sobie..
Jenerał stał sztywny, grzeczny, zimny jakby sam
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/72
Ta strona została skorygowana.