siebie pilnował, przybyły krył niewiadomo jakie uspobienia pozorem nader podejrzanéj czułości, troskliwości, serdeczności. Niedostrzeżona wszakże ironia tryskała z niéj jawnie niekiedy.
— A! Stanisław Karłowicz, zawołał w progu — darujcie! przebaczcie, ja wiem, że jestem natrętnym gościem. Winienem.. niemógłem się wstrzymać od powinszowania wam przybycia matki.. Co mnie za szczęście spotkało! wyobraźcie sobie.. wczoraj na dworcu przypadek.. dziwny przypadek nastręczył mi zręczność ułatwienia szanownéj pani... zwykłych przy debarkacyi trudnostek.. przybywam z obowiązku, aby o zdrowie podróżnéj się dowiedzieć i uciekam...
Mówiąc to, oczyma ścigał w lewo i prawo i w pokojach Maryi Pawłownéj zdawał się z uśmiechem niepostrzeżonym notować zaszłą zmianę..
Jenerał chwycił go za rękę.
— Dziękuję, serdecznie dziękuję, kochany Arsen Prokopowicz..
— Nie ma za co! miły obowiązek.. rzekł przybyły.. Ale co widzę.. znać spodziewaliście się przybycia kiedy tak u was przemeblowano...
Uśmiechnął się i zbliżył poufnie.
— A cóż się stało z Maryą Pawłowną?.. To szczęście, że matka jéj nie zastała tu.. obieby były w ambarasie.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/73
Ta strona została skorygowana.