pani Zbyskiéj, mowa naturalnie wprędce weszła na tór pobytu i okupienia się w Galicyi.
Rachowano na doktora, że w tym przedmiocie mógł dać radę praktyczną. Potrząsł głową.
— Naprzód, co to pan dobrodziéj Galicyą nazywa? spytał, bo się wielu przybywających myli... Galicya zaczyna się, panie dobrodzieju, gdzie się W. Księstwo Krakowskie kończy, tu nie mamy nic z Galicyą wspólnego...
— Ależ Kraków jest jedną ze stolic Galicyi? rzekł jenerał.
Doktor potrząsł głową i wskazał ku wschodowi, dając do zrozumienia, że Galicya była tam.
— Otoż panie dobrodzieju — dodał, pomiędzy Krakowskiém a Galicyą jest różnica charakteru wielka... My tu... jesteśmy konserwatyści, daléj za rok 1831 ani ludzi ani idei nowych znać nie chcemy. Cisną się nam... i jedno i drugie na gwałt... narzucają... bronim się, jak możemy. A że każdy gość może z sobą mieć w kieszeni jaką nowinkę, jaki ukryty szmermel; podejrzany nam wszelaki gość i — prawdę rzekłszy... nie radzi mu jesteśmy. Młodsze żywioły wnoszą zbyt ruchu i wrzawy z sobą, a nasz organizm tego nie znosi...
W Krakowskiém osiedlić się nie jest może trudno, ale wrosnąć tu, zostać wcielonym i przyjętym za członka społeczeństwa... ho! toć na to potrzeba i wiele czasu
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/741
Ta strona została skorygowana.