i wiele dowodów, że się z sobą zarazy nie przyniosło...
Pan Ignacy uśmiechnął się.
— My, mości dobrodzieju, dobrzy sobie ludzie jesteśmy, wierz mi pan, ale my u siebie w domu nie radziśmy komu dać gospodarować... My do starego obyczaju, do starego bruku, do murów starych, do wad odwiecznych nawykliśmy... i chcemy przy nich pozostać. A tu panie, przychodzą coraz nowi ludzie, gwałtując o postęp, o ruch, o jawność, o równouprawnienia... dla żydów i protestantów, kiedy my katolicy i świętopietrze płacimy serdecznie... W ogólności reformatorów nie cierpimy... a w każdym przybyszu śmierdzi nam skryty radykał... Powinieneś pan wiedzieć, żeśmy w r. 1864 sami przecie petycyą podpisywali o stan oblężenia...
— Szanowny panie, rzekł jenerał, jestem tak dalece wyrozumiały na wszelkie przekonania, tak szczerze szanuję, co jest szczerém, iż państwu ich miłości ku staremu porządkowi nie mam za złe, choć wątpię, żebyście się oparli falom i przy nim zostali. Sądzę téż, iż w społeczeństwie nawet owo stronnictwo zachowawcze jest potrzebném dla przeciwwagi, aby młodzież zbyt szybko naprzód nie rwała. Z tém wszystkiém... powinnibyście państwo naprzód starać się poznać człowieka, nim go odepchniecie, bo zkądże możecie wiedzieć, czy wam on nie przynosi nowéj siły?
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/742
Ta strona została skorygowana.