kompensaty jak wszędzie, możemy do nich z kolei przyjść.
Jenerał westchnął.
— Wyobrażałem sobie, znając nieco życie i usposobienia Królestwa Polskiego, Litwy, Wołynia, Podola, iż wszędzie Polak za brata i obywatela przyjętym będzie ochotnie, gościnnie, a tém sardeczniéj, im więcéj cierpiał, im bardziéj potrzebuje przytułku. W zaborze rosyjskim, gdy się zjawił kto z Galicyi, z Poznańskiego, co życie wspólne i pracę chciał podzielać, oburącz go przyjmowano... ułatwiano mu, pomagano, opiekowano się nim jak bratem... Przypominam sobie wypadki, w których umiano nieznacznie dla zatrzymania ludzi, przybyłych chwilowo, wyszukać im dzierżawy, ożenku, nabycia dogodnego zatrudnienia.. a to tak serdecznie, tak chętnie, z taką rozkoszą z dopełnionego obowiązku, z takim pospiechem łącząc siły całych okolic, iż rzadko kto, tam przybywszy na zwiady, nie został na zawsze... Tu jest widzę inaczéj.
— O tu jest wiele inaczéj — rzekł doktor — my, bo widzi pan, trochę sparzeni jesteśmy, a trochę zrażeni, a trochę skwaszeni... Nie idzie nam po myśli.
— Nie ma więc tu co myśleć o osiedleniu — rzekł Zbyski. — Człowiek skołatany potrzebuje spokoju, wypoczynku... tuby się musiał zaprządz do walki... nie o zasady i nie dla jakiéjś sprawy, boć taka walka obowiązkiem, ale w obronie zagrożonéj egzystencyi.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/745
Ta strona została skorygowana.