peu faible, mais très honnête homme... W zamku towarzystwo miłe, w Warszawie tyle domów, hrabiny... książąt... baronostwa... hrabiów...
Począł liczyć Okoński i po imieniu spieszczono wymieniać osoby, z któremi, jak widać, żył na bardzo poufałéj stopie.
Jenerał, Michalina, wszyscy przypatrywali się temu bohaterowi salonów... on, wśród opowiadania, nie tracąc czasu, badał osoby, twarze, widocznie pragnął odgadnąć, z kim miał do czynienia, z jakiego świata byli to przybysze... Nikt się nie odzywał; gospodarz tylko podał kieliszek starego wina.
— Ale, kochany majorze, ja bo jeszcze obiadu nie jadłem, jestem zaproszony na piątą...
— Choćby przed obiadem kieliszek wina wytrawnego nie zaszkodzi! zawołał Skwarski — prawda doktorze?
— Szczególniéj gdy wino wytrawne pije wytrawny człowiek! potwierdził doktor Ignacy.
— Przedziwnie! zaśmiał się Okoński — zawsze dowcipny...
Doktor wedle zwyczaju głowę między ramiona wcisnął.
— Nie będą dziś państwo w teatrze — dorzucił Okoński — a! przecież warto widzieć Modrzejewską... Jest to chlubą naszéj sceny, że taką dała teatrowi polskiemu artystkę... prawdziwie genialną. Z każdéj roli
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/753
Ta strona została skorygowana.