tów na tytuń, jednego muzyka, który przyniósł mu dedykowanego poloneza, i jednego literata, który chciał go przypuścić do spółki w wydawaniu bardzo zajmującego dzieła o starożytnościach miasta Bochni.
Wszystko to niecierpliwiło, męczyło człowieka, który pragnął i sądził, że mu się uda przesunąć niewidzianemu. Większą téż część dnia spędzał za domem na zwiedzaniu miasta z Arusbekiem, który ciekawy był wszystkiego, nawet starożytnych pamiątek téj Polski, któréj wcale nie rozumiał. — Przy najlepszych chęciach poczciwy kniaż czerpał o Polsce wiadomości z takich źródeł, z których tylko męty mógł zaczerpnąć. Jenerał starał mu się tę przeszłość wytłómaczyć, objaśnić, ale wyprowadzenie z błędu było bardzo trudném. Jak wszystkie zjawiska historyczne, na których utworzenie składają się siły różne i różnolite, Polska téż ma oblicze nie łatwe do rozczytania się w niém i mieniące. Nie dziw, że z pewnym pozorem bezstronności nawet można, z różnych się na nią stron zapatrując, widzieć w niéj najwyższą piękność i najpoczwarniejszą brzydotę...
Na to tylko trzeba być jednostronnym i namiętnym. Polski, jaką w istocie była, mało kto dziś rozumie — intuicyą dziecięcą chyba sierocy jéj synowie, co się w te rysy ukochane całe życie wpatrują i znają wszystkie ich zmiany, transfiguracye, cienia i blaski.
Arusbekowi ta Polska dawna obcą była zupełnie
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/759
Ta strona została skorygowana.