wy mówicie, że ruska ziemia po Wisłę, z drugiéj strony chcą ją mieć Niemcy...
— A to Niemców w szyję i precz! — rzekł Nizin.
— Dajmy temu pokój, nie zrozumiemy się nigdy — dokończył jenerał — musicie chyba mieć słuszność, że ten kwas na przyszły chleb jest potrzebny... Powiedzcież mi, co myślicie, jaki on będzie?
Nizin się zamyślił.
— Kto go wie! naprzód trzeba dzieżę wyczyścić, nim się chleb rozczyni... i piec wymieść... koło tego jeszcze tymczasem dużo roboty... A potém... potém! — dodał cicho — po co nam państwa? po co carstwa?... po co granice?... Rzeczpospolita sfederowanych gmin europejskich, każdy u siebie pan i kwita... Ani wojsk, ani zaborów, ani podbojów, ani niewoli... wszyscy równi...kto nie pracuje, ten nie je, własność ziemi wspólna... kapitałom nie dać rosnąć...
— I tam daléj — dorzucił jenerał — ja to wszystko słyszałem już, despotyzm gminy w miejscu despotyzmu cara... stokroć gorszy... Człowiek, którego Chrystus wyzwolił, znowu bezmyślną cyfrą w społeczeństwie rządzoném przez kilku silniejszych trybunów... Ostatnie słowo, niewola! niewola! ciemnota i ruina.
Nizin się począł śmiać.
— I tam daléj — ja to także słyszałem — zawołał przedrzeźniając jenerała — a no my się tego nie boimy. Ja wam powiem jednę tylko rzecz... wy może
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/797
Ta strona została skorygowana.