linę do tak przykrego dla niéj upominania się o trochę grzeczności. Miała słuszność! on był winien! Uczuł to tak mocno, iż gdyby tam była, ukląkłby przed nią przepraszać.
List Arusbeka zwiększył jeszcze wrażenie i wzruszył go mocniéj, choć pobudki uczucia doznanego nie mógł zrozumieć. Był jakby zazdrosnym. Ruszył ramionami łapiąc się na téj śmieszności.
Kniaź Andrzéj pisał do niego.
— „Stanisławie Karłowiczu, wołam cię z za gór i rzek, powracaj, zrobiłeś mnie tu strażnikiem skarbu, który chętniebym ukradł, gdyby on się dał pochwycić! Niestety! musiałeś mi tu zostawić reputacyą najobrzydliwszego w świecie bałamuta... bo się z moich gorących afektów śmieją jak z jakiegoś dzieciństwa... w które niepodobna uwierzyć. A ja ci się przyznam, kochałem się w życiu mało razy pięćdziesiąt, miałem się topić razy sześć, truć trzy razy, zastrzelić najmniéj pięć... mimo to żadne z moich widzeń miłości nie było tak silne, tak uparte, tak porywające jak to, które mnie tu trzyma... To czarownica ta kobieta, bo oprócz uroku niewieściego ma straszną broń męzkiego rozumu i zawsze jest panią siebie, gdy ja dawno nad sobą postradałem władzę. Przybywaj, ratuj! przyjacielu!
„Jest jeszcze i drugi wzgląd, dla którego powracać tu musisz... a ten daleko poważniejszy, niżby się po listu mego początku spodziewać można. Wiesz, jak
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/808
Ta strona została skorygowana.