opozycyonistą... kłócił się więc, nawet gdy nie było o co, pięścią wywijał, czerwienił i fatalnie krzyczał.
Po kilku przemówionych słowach znalazł jenerała tak zacofanym w pojęciach o Galicyi, iż rozpoczął z nim kurs formalny parlamentarnego żywota jéj, usiłując dowieść, że musiała obstawać przy rezolucyi... że i że — itd.
Wysłuchawszy długiéj teoryi, Zbyski odważył się napomknąć, iż jemu zdawało się, jakoby Galicya zbyt gorąco poślubiała stronę formalną bytu państwa, do którego czasowo była wcieloną, że zatém szło, jakoby wierzyła w wiekuistość ślubów przymusowych... Dodał, że mieszkańcom innych części Polski ta drobnostkowa polityka, zużywająca siły całe narodu na walki o wyrazy i mrzonki konstytucyjne, wydaje się co najmniéj zbytkowną a kosztującą nadto czasu i atłasu w stósunku do otrzymanych rezultatów...
Doktor poseł strasznie był tém zgorszony, otworzył usta, osłupiał! Myślał, że obudzi swemi sztukami parlamentarnemi podziwienie, odbierał odpowiedź niespodzianą, która mu się wydała prawie grubijańską.
A o czémżeby te wymowne diatryby w reichsracie się wygłaszały!!
Ochłódł nagle i skrzywiony rzucił tylko słówko znaczące, iż obcy nie był wtajemniczonym w politykę galicyjsko-austryacką... i dla tego ważności jéj nie pojmował.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/815
Ta strona została skorygowana.