sobionych ludzi słuchu i nerwów nie draźniła, ożywiła się wprędce, gdy uczucie i myśli zgodnemi się znalazły...
— Przyznaję się panu — rzekł po półgodzinnym wstępie jenerał, że tu znalazłem się zupełnie zbłąkanym i obcym... Niewiele mogę zrozumieć... a ten nadmiar polityki dziwi mnie i mięsza. Może on być koniecznością położenia... mnie się wydaje przerażającą jakby grą i pogonią za niepochwyconemi widmami — jakby rodzajem łagodnego... obałamucenia.
— Przyznaj się pan, żeś chciał powiedzieć — obłąkania... dodał śmiejąc się staruszek. Drogi panie — trzeba téż wziąć to w rachubę, żeśmy długo nic fermentującego nie pili, więc pierwszy kieliszek swobody głowy nam zawrócił...
— Ale nie znajdujeszże pan coś przerażającego w téj obfitości słowa? bo dowiedzioném jest, że ilekroć narod rzuci się namiętnie w tę szermierkę, traci siły do czynu, staje się niedołężnym. Przed zgonem każdego państwa, każdego kraju znajdujemy ten wicher i burzę słów potężnych w któréj się rozwiewa cała moc człowiekowi dana... Nic subtelniejszego nad sofizmata konających.
— Masz pan może słuszność, rzekł stary... Zbytnie rozwielmożnienie słowa zwiastuje zniedołężnienie do czynu... Prawda to przerażająca... ale fenomen u nas zrodził się raczéj zarazą niż własném zepsuciem.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/817
Ta strona została skorygowana.