z musu i nałogu, jakby ręczyła, że czułość kryje się umyślnie, by całą oddała jednemu...
— Widzi pan tę śliczną... powiesz pan pewnie... panienkę — tę, tę z pąsową kamelią w czarnych włosach... jest to młodziuchna przecie mężatka... Osoba zajmująca... Luby jéj zginął na wojnie... Kazali nie lubego zaślubić... poszła posłuszna do ołtarza... ale żałoba na ślicznéj twarzy... wszak ją wyczyta każdy... Chodzi po świecie upiorem...
— Tegobym do prawdy nie domyślił się — rzekł jenerał.
Hrabina zwróciła oczy pilne na piękną brunetkę.
— Pan mnie przerażasz trafnością swych postrzeżeń! Wszak dziś żałoba znikła... Musiało się coś stać... cóż się stało?
— Pokochała męża zapewne! — szepnął Zbyski. Hrabina parsknęła śmiechem. — Widzi pan tego ospowatego jegomości pod oknem, zakochajże się w nim przy najlepszych chęciach! Przypomina, nie wiem, dla czego kaszę jaglaną... pfe!
Odwróciła się.
— Czekaj pan! — zawołała — ta majestatyczna piękność musi się mu podobać.. Avouez, qu’elle est magnifique...
Zatuliła chustką usta hrabina, bo jéj najnieszczęśliwiéj przyszło na myśl pospolite dopełnienie tego frazesu, które było okropnym sarkazmem (et pas chère).
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/825
Ta strona została skorygowana.