dobania w dramatach domowych, na przemiany osładzających i zatruwających życie.
Mnóstwo było pięknych twarzy, lecz czy hrabina uroki z nich zdejmować chciała umyślnie, czy w istocie do każdéj przylgnęło w życiu coś... co ten urok zaćmiło... żadna nie uczyniła wrażenia na panu jenerale. Dowcip hrabiny małe także wywarł, o ile z chłodnéj postawy domyślać się było można... Draźniła ona do hołdów nawykłą piękną panią.
— Powiedz mi pan — odezwała się nagle, wlepiając weń oczy i uśmiechając się nieco szydersko... gdzie pan i w czém zaczerpnąłeś tę zimną krew, tę ostygłą obojętność na wszystko, co go otacza? Żebyś téż choć ciekawiéj spojrzał na którą z tych pań...
Jenerał odpowiedział także smutnym uśmiechem.
— Długaby to była historya, gdybym ją chciał pani opowiadać, rzekł cicho — możem się urodził z krwią rybią, może w mrozach i lodach nad Newą wyziąbłem do ostatka, może chłodny po wierzchu iskierkę niedogasłą chowam głęboko pod popiołami... ja nie wiem.
— A jabym bardzo wiedzieć chciała! zaśmiała się hrabina.
— Któż pani broni zgadywać!
— Tak, ale nie ma dla kobiety nic nieprzyjemniejszego nad to, gdy się omyli...
W chwili, gdy nowe może przedstawienie wchodzą-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/827
Ta strona została skorygowana.