gruby, z twarzą ogromną, z głową rozczochraną po bokach a w środku łysą. Odznaczał się tém tylko, że, gdy nie mówił, miał usta otwarte i obwisłe, które się zamykać znać nie mogły. Dolna warga ciężyła ku brodzie, odsłaniając ruinę zębów nader smutną.
W ślad téż za niemi kroczył kontyngens polski znowu z innego obozu, młody bardzo człowiek, blady, ospowaty, w węgierce, w żupaniku pod nią, z pasem skórzanym i klamrą. Ten pochodził ze Lwowa i należał do demokratycznego zastępu; z wielkim talentem łączył niepoślednią odwagę cywilną. Czy w nim grała miłość kraju czy ambicya, tego na młodéj owéj gałązce jeszcze rozpoznać nie było podobna. Drugi towarzyszący mu stary, podobnie jak on ubrany, z długą do pasa brodą, z twarzą, która pięknąby była dla malarza, stąpał patryarchalnie, poważnie, widocznie niosąc na ramionach godność wodza, sławę męczennika, obowiązki koryfeusza. Sama broda już zwiastowała republikanina.
Tuż za nimi wcisnął się, acz go tu nie chciano prosić, ów kniaź Samuel, którego dobrze nikt nie znał a nikt mu bardzo nie ufał. Dowiedział się on, nie wiadomo, jakim sposobem, o projektowanéj ugodowéj rozmowie i intrygował tak, że został w końcu zaproszonym. Niezmiernie téż grzecznie i gładziuchno wślizgnął się raczéj, wsunął niż wszedł do sali i natychmiast gdzieś starał się zniknąć w cieniu.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/855
Ta strona została skorygowana.