westchnęła do domowego rosołu z kury z odrobiną gałki muszkatułowéj, ale głodną nie była...
Panna Michalina rozglądała się w Berlinie z pewnym przestrachem. Znajdowała, że bardziéj jeszcze niż koszar miał fizyognomią więzienia.
Jenerał, który ani chwili czasu nie chciał tracić, nazajutrz już wybierał się w Poznańskie. Przypadkiem jednak dowiedział się w cukierni Sparg... (nazwisko z powieści Hoffmann’a) o kilku ziomkach, do których miał listy, i wstrzymał, aby rozmówić się z nimi. Byli to albo deputowani na ówczesny sejm berliński lub przybyli tu dla interesów, dla służby przy dworze obywatele.
Zdało mu się, że wcale nie zaszkodzi tu się im jeszcze zaprezentować. Jednym z tych, których najbardziéj poznać pragnął, był nie młody już mężczyzna, niegdyś wysokie stanowisko zajmujący w roku 1831 w Warszawie, mąż szanowany powszechnie, który po rewolucyi osiadł w Poznańskiém i prowincyą tę znał doskonale, mając w niéj stósunki familijne i stawszy się jéj obywatelem... Wiedział jenerał, iż tu znajdzie pewnie życzliwe przyjęcie i radę zdrową. Znał tylko z ogólnego odgłosu człowieka, ale mógł imieniem ojca podeprzeć się, narzucając mu się tak natrętnie. Na wszelki przypadek jednak, nie obawiając się zdrady, bo téj przypuścić było nie podobna, a nie chcąc wpaść
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/896
Ta strona została skorygowana.