brata, nic nie zrobi dla matki! To wielki człowiek ale — tchórz! śmiejąc się zawołał Arsen.
Pogardliwém wejrzeniem zmierzyła go jenerałowa i uśmiech przymuszony przeleciał po jéj ustach, ale w oczach błysła nienawiść ku mówiącemu i strzeliła mu w piersi.
— Jesteś potwarcą — przerwała śmiejąc się — ale to natura twoja. Stanisław tchórzem nie był, nie jest, nie będzie... to wiedzą ci, co go znają. Ty go nie znasz... podniósłszy oczy, nie jesteś w stanie wzrokiem dosięgnąć jego czoła.
— Jak chcecie, jak się wam podoba, odparł gość, zawsze starając się być grzecznym, choć się w nim widocznie burzyło — ja to tylko wiem, że Stanisław za bratem kroku nie zrobi... Tłómaczcie to, jak chcecie...
Marya Pawłowna zamilkła.
— Brat? spytała — więc się nazywa tak jak on.
— Tak — jak on.
— Czy go wywieziono?
— Już musi być w Moskwie... a w Moskwie ich zatrzymują i rozsyłają po troszę... Ale na co wam to?
Marya Pawłowna zamyślona ruszyła ramionami, nie odpowiedziała nic.
— Czy myślicie, że jenerał doprawdy dziś będzie u mnie?
— Wszak sam mi to powiedział...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/91
Ta strona została skorygowana.