To mówiąc, zrobił minę kwaśną, tajemniczą, prawie szyderską.
— A to czemu?
Nie było odpowiedzi na zapytanie, Malwiński powtórzył:
— Proszęż pana, dla czegoś się pan zdziwił?
Nieznajomy pił herbatę, patrzał po ścianach... kiwał głową i zamiast odpowiedzi spytał:
— Czy tu dobrze jeść dają?
— Hę?? — podchwycił zdziwiony Malwiński — co?
— Dobrze tu jeść dają?
— Ale ja pytam — rzekł jeszcze raz uparty eksadjutant — czemuś się to pan zdziwił?
— Widzisz pan, że mi tego nie wypada mówić.
— To nie wypadało, z przeproszeniem, mówić téż, że się zdziwiłeś!
— A no, to prawda, winowat — odparł mięszając ruszczyznę okularowy.
Malwiński począł mu się przypatrywać ciekawie.
— Cóż to, asindziéj ufności we mnie nie masz?
— A! nie — rzekł nieznajomy — ja pana z reputacyi znam, jesteś pan jednym z sławnych szczątków wojsk polskich 1831 roku... oficerem, honorowym człowiekiem...
— Więc cóż?
Nieznajomy powoli wycedził:
— Nie chciałbym panu czynić przykrości.
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/916
Ta strona została skorygowana.